Od jakiegoś czasu chodził za mną pomysł, żeby na nowo przeczytać i zebrać w jednym miejscu najważniejsze europejskie mity.
Wybierając się do pierwszego lepszego muzeum, sięgając po jakikolwiek tomik poezji czy idąc do opery, znajdziemy setki tysięcy wariacji na temat mitów i opowieści naszej kultury.
Nie znając ich treści, trudno będzie nam cokolwiek zrozumieć z malarstwa Tycjana czy Caravaggia, z dzieł Monteverdiego czy Vivaldiego, z twórczości Herberta czy Elliotta.
Mity to podstawowe jednostki sensu
Bez ich znajomości trudno wyobrazić sobie, jak można zrozumieć własną kulturę, a bez rozumienia swojej kultury, trudno też zrozumieć samego siebie.
Są bramą, która daje nam nagły i głęboki wgląd w istotę, bez konieczności precyzyjnej, matematycznej analizy, a często jedno i drugie nie wykluczają się wzajemnie. Przeciwnie, bywa, że sam mit staje się podstawą jakiejś teorii naukowej czy paranaukowej.
Freud użył mitów o Edypie czy Narcyzie do wyjaśnienia skomplikowanych konfliktów psychicznych, które mogą dręczyć jednostkę.
Dla Carla Gustava Junga w pewnym momencie wydało się jasne, że przedstawienia mityczne - w poezji, malarstwie, muzyce - są tylko reprezentacjami czegoś głębszego - wzorców przeżywania, reagowania i nadawania sensu, zapisanych w zbiorowej nieświadomości. Tak powstała jego teoria archetypów.
Kino erotyczne - to dziedzina Erosa, afrodyzjaki - Afrodyty, choroby weneryczne - to domena Wenery, nimfomania - seksualnie rozbudzonych Nimf.
Styks, Hades, Acheront - to nazwy zakładów pogrzebowych.
Mity to cząstki organizujące opowieść
Kiedy mówimy o jakimś zajęciu, że jest syzyfową pracą, od razu wiemy o co chodzi. Tak samo z panicznym strachem, tytanicznym wysiłkiem, Odyseuszową tułaczką, wiernością Penelopy, syrenim śpiewem, biblijnym potopem, wieżą Babel, ziemią obiecaną, hiobową wieścią, judaszowymi srebrnikami niewiernością Tomasza, czy - zbliżając się do naszych czasów - scenami dantejskimi, benedyktyńską cierpliwością albo opowieścią o brzydkim kaczątku.
Poza tym, są to często pojechane, zryte, mrożące krew w żyłach historie.
Wiele z nich trzeba by dzisiaj pewnie ocenzurować w imię politycznej poprawności.
Postaram się tutaj wybrać i opowiedzieć zwięźle kilka z nich - dla przypomnienia i własnej przyjemności.
A jeśli ktokolwiek, kto tutaj kiedyś zajrzy, będzie miał również z tego jakiś pożytek, to autor tych słów będzie miał z tego dużą radość.
![]() |
| Sandro Botticelli, Narodziny Wenus (ok. 1485) |

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz