Orfeusz


Był pierwszym człowiekiem, który żywy zszedł do piekła i żywy z niego wyszedł.

Jego śladem poszedł później Herakles, Wergiliusz, Jezus i Dante.

W literaturze topos zejścia bohatera do piekieł nazywany jest katabazą i w starożytnej grece oznacza po prostu zejście w dół (κατάβασις). 

Alexandre Séon, Lament Orfeusza, 1906

Grecy nie stworzyli jakiejś jednej kanonicznej biblii, tak jak zrobili to ze swoich opowieści żydzi, a później chrześcijanie. Źródłem mitów - i to zarówno tych hebrajskich, jak i greckich, były opowieści, które krążyły wśród tych pierwotnych ludów. Przekazywane ustnie, przez poetów, aojdów, śpiewaków, jeszcze zanim ludzkość wymyśliła pismo. Zapisywano je później, klejąc je z różnych kawałków, tworząc z nich skończone dzieła literackie, poematy, eposy, pieśni, księgi.


Archetyp poety i śpiewaka

Ponieważ opowieść o Orfeuszu dotarła do nas z różnych źródeł, nie wiemy czy ojcem Orfeusza był Apollo - bóg piękna i muzyki czy może Ojagros - król Tracji (przez niektórych uważany również za bóstwo rzeczne). Na pewno jednak jego matką była muza Kaliope, bogini poezji. Przyjęło się zatem, że Orfeusz był pół-bogiem. Był również uważany za proroka.

Był pierwszym poetą lirycznym. Wcześniej Grecy znali tylko epikę, służącą do opowiadania historii. Liryka wyrażała uczucia. Eposy opiewały dzieje bohaterskie, historie wojen i codziennego życia wieśniaków. W poezji lirycznej do głosu doszło ja i wszystkie wewnętrzne przeżycia człowieka. Sztuka ta różniła się zasadniczo od znanej Grekom epiki Homera, musieli więc często rozmyślać nad tą różnicą. Śpiew Orfeusza czarował bowiem dzikie zwierzęta, drzewa i skały zmuszał do poruszania się zgodnie z dźwiękiem swojej liry. Lira Orfeusza poruszała najbardziej skryte struny ludzkiej duszy.

Károly Ferenczy, Orfeusz, 1894

Według wierzeń orfickich Orfeusz miał podróżować do Egiptu, a po powrocie przyłączył się do Argonautów, z którymi udał się do Kolchidy po złote runo: jego muzyka miała pomóc im pokonać wiele przeszkód. 

Nie dziwi zatem, że mit był stał się tematem pierwszej nowożytnej opery - Orfeusza Claudia Monteverdiego z 1607 roku.


Eurydyka i zejście do Hadesu

Wróciwszy z Kolchidy zakochał się w Eurydyce, hamadriadzie, czyli nimfie drzewnej. Hamadriady nocami spotykały się wśród trackich pustkowi i oddawały cześć Dionizosowi, urządzając bachanalia. 

Wzięli ślub, a Eurydyka kochała go wiernie i uwielbiała słuchać, gdy śpiewał. 

Pewnego dnia, w pobliżu trackiego Tempe, Eurydyka zbierając zioła, spotkała Aristajosa, pasterza, który usiłował ją zgwałcić. Gdy nieprzytomnie przed nim uciekała, wąż ukryty w trawie ukąsił ją śmiertelnie w stopę. 

Nad Eurydyką płakały góry i rzeki. 

Kiedy nimfy leśne opowiedziały o tym Orfeuszowi, zrozpaczony nie potrafił pogodzić się ze stratą i postanowił zstąpić do Hadesu.


Udał się do jaskini, znajdującej się na lakońskim przylądku Tajnaron, gdzie znajdowało się wejście do świata cieni. Świat żywych od świata umarłych oddzielał Styks, podziemna rzeka, której nikt żywy jeszcze dotąd nie przekroczył. Na brzegu czekał Charon, posępny starzec, który przewoził dusze zmarłych na drugą stronę Styksu. 

Kiedy stanął przed nim Orfeusz, Charon oburzył się i zabronił wstępu na swoją łódź. Wtedy Orfeusz wyciągnął lirę i wyśpiewał przed nim swą rozpacz. Tak zaczarował śpiewem boga zmarłych, że ten spełnił jego życzenie, przewożąc go na drugą stronę.

Tam czekał na niego Cerber, trzygłowy pies strzegący wstępu do Hadesu. Zmarłych, którzy próbowali opuścić Hades, gryzł jadowitymi zębami. Był wściekły, kiedy zobaczył Orfeusza na tym brzegu. Również jego Orfeusz oczarował tak swoim śpiewem, że z jadowitej bestii stał się potulnym barankiem.

Hades wypełnił się muzyką. 

Orfeusz trafił przed tron Persefony, pani podziemnego świata, by błagać ją o uwolnienie Eurydyki. Swoim śpiewem udało mu się stopić zimne serce żony Hadesa, która postawiła mu jednak warunek: nie wolno mu się oglądać na małżonkę, która będzie za nim kroczyć, dopóki ukochana nie znajdzie się na ziemi. Eurydyka szła za Orfeuszem przez ciemne korytarze, wiedziona dźwiękami jego liry. 

Kiedy Orfeusz wyszedł na światło dzienne, obejrzał się. Eurydyka znajdowała się jeszcze w obrębie świata podziemnego: w ten sposób stracił ją na zawsze. 

Istnieje kilka wersji zakończenia mitu.

Według jednej z nich, Orfeusz miał oddawać się wyłącznie miłości homoseksualnej, co było powodem zazdrości kobiet trackich, które zamordowały śpiewaka.

Inna wersja mówi, że miał on odwodzić Traków od kultu Dionizosa, podczas jednego z najazdów tego boga na Trację. Zamiast tego oddawał cześć Apollinowi. Za karę bóg nakazał menadom rozerwać go na strzępy. Jego głowa odcięta od ciała miała jeszcze śpiewać cudownie, długo pływając po morzu aż dotarła do wyspy Lesbos.

Według innego zakończenia to Zeus zabił Orfeusza piorunem za to, że wyjawił tajemnice świata zmarłych.


Dlaczego Orfeusz się odwraca?

Załóżmy, że mity nie są wyłącznie opowiastkami, które mają bawić. Choć często mitom przypisuje się te same właściwości, co bajkom, to istnieje pewna różnica. Nikt dziś raczej nie zada sobie pytania, czy opowiedziana historia wydarzyła się naprawdę: czy istnial Orfeusz, który był półbogiem, zszedł do piekła przez wejście w jaskini i rozmawiał z Persefoną. Mity nie przedstawiają bowiem wydarzeń historycznych i z tego punktu widzenia są literacką fikcją. To jest chyba oczywiste.

To, że jakaś historia nie wydarzyła się naprawdę, nie znaczy, że nie jest prawdziwa. Jak to?

Otóż za warstwą dosłowną, za warstwą postaci i wydarzeń zmyślonych i opowiedzianych w micie, kryją się głębokie, symboliczne znaczenia. I to właśnie to, co mit symbolizuje, do czego się odnosi, może wyrażać pewną prawdę o człowieku, naturze, prawach rządzących światem, które twórcy mitów przez swoje trzecie oko widzieli, intuicyjnie przeczuwali, ale wiedzieli, że nie mają innych środków, by je wyrazić, niż tylko symbolem czy metaforą.

Edward Pontyer, Orfeusz i Eurydyka, 1862


Jakie znaczenie miał zatem zakaz Persefony, która surowo zabroniła spoglądać Orfeuszowi za siebie? Dlaczego Orfeusz, znając cenę, jaką będzie musiał zapłacić za ten gest, odwrócił się? 

Tak jak oglądając horror dziwimy się, że bohater idzie dokładnie tam, skąd zaraz wyskoczy facet z siekierą, mimo iż o tym wie, tak dziwimy się Orfeuszowi, że nie mógł wytrzymać, wiedząc, że za chwilę odzyska swoją ukochaną małżonkę.

Mit Orfeusza podlegał przez stulecia najróżniejszym interpretacjom i re-interpretacjom. Wielu z nich dostarczył nam wiek XX.

W 1904 roku Rainer Maria Rilke napisał wiersz Orfeusz. Eurydyka. Hermes. Josif Brodski, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury za 1987, uznał ten wiersz za największe dzieło liryczne XX stulecia. Na końcu publikuję go w całości.

Rilke dramatycznie opisuje drogę Orfeusza do góry. Idzie wąską ścieżką, która prowadzi z Hadesu na ziemię, a za nim kroczy Eurydyka, w towarzystwie Hermesa. Orfeusz wydaje się obłąkany. Jego wzrok przyrównany jest do psa, który narowiście wybiega naprzód i powraca, jakby czegoś niecierpliwie wypatrywał; słuch i węch z kolei penetrują to, co dla wzroku niedostępne i zabronione: to, co dzieje się za jego plecami i zajmuje jego umysł. Znamienne jest to rozdzielenie ról między zmysłami: wzrok, który patrzy naprzód, oraz słuch i węch, które są zdolne badać to, co pozostaje w tyle. Orfeusz traci pewność, czy ktokolwiek za nim idzie. 

Tymczasem jego Eurydyka to teraz inna osoba i należy już nie do Orfeusza, ale do kogoś innego. Tym kimś innym jest Śmierć. Wyrwana spod władzy Erosa, przechodzi w ręce Thanatosa. W wierszu Rilkego dwukrotnie pada sformułowanie: "Skupiona w sobie" („Sie war in sich”). Jest inną osobą. Eurydyka to postać odseksualniona, niepotrzebująca już miłości. Nagle następuje przejmująca, wymowna, mocna scena: Hermes spostrzega, że Orfeusz złamał zakaz i pełen bólu krzyczy:

„Odwrócił się jednak” („Er hat sich umgewendet”).

Wtedy Eurydyka, zaskoczona i nieświadoma czyjejkolwiek (poza Hermesem, być może) obecności pyta: "Kto?" („Wer?”)

Zmarli nie potrzebują żywych. Ofeusza boli być może bardziej fakt, że to on potrzebuje Eurydyki, a ona jego już nie. Ona dla niego wciąż istnieje, a on dla niej już nie.

Chęć przywrócenia zmarłego do życia, zaprzeczanie rzeczywistości, jest jednym z elementów przeżywania żałoby czy innej straty. Tego, co już było - nie ma, a chcielibyśmy, żeby było inaczej, zaprzeczając rzeczywistości i oszukując samych siebie, że to możliwe. 

Maurice Blanchot, francuski pisarz, filozof i teoretyk literatury w swojm eseju Spojrzenie Orfeusza, formułuje swoją teorię literatury autentycznej. Kiedy próbujemy zapisać coś, co jest dla nas żywe, unicestwiamy to. Pisarz, tak jak Orfeusz, opisując jakieś wewnętrzne doświadczenie, zadaje mu śmierć - z autentycznego przeżycia tworzy słowa i przenosi je na papier. A słowa to nie przeżycie, tylko coś, co po nim pozostało. Akt pisania jest tutaj właśnie spojrzeniem Orfeusza.


Orfeusz w kulturze

Mit Orfeusza nie przestał być żywy do dzisiaj. 

Trackiego śpiewaka można uważać za ojca opery - gdyż tak jak on łączył poezję i muzykę - tak i ona powstała z połączenia tych dwóch sztuk. Nie dziwi więc, że po ten temat sięgali najwięksi kompozytorzy opery w każdym stuleciu: Landi, Charpentier, Haydn, Gluck, Liszt, Milhaud, Křenek, Schaefferowie czy Philip Glass. A lista jest dłuższa.

W 1959 roku powstał słynny film Czarny Orfeusz nagrodzony Złotą Palmą w Cannes i Oscarem. Jego akcja toczy się w brazyliskiej faweli. 

Bossanva z tego filmu, znana jako Orfeo Negro, została później scoverowana przez wielu artystów. W 1960 roku Dalida nagrała swoją wersję, La canzone di Orfeo

W 1964 Anna German zaśpiewała słynne Tańczące Eurydyki skomponowane przez Katarzynę Gärtner.


W 1997 roku Jacek Kaczmarski nagrał piosenkę Przechadzka z Orfeuszem, która znalazła się na jego albumie Między nami jako ostatni utwór.


W 2002 roku, po śmierci swojej drugiej żony, Carol, Czesław Miłosz napisał poemat Orfeusz i Eurydyka. W tym poemacie piekło zostało zastąpione przez szpital w San Francisco, w którym umierała Carol. Wejście do Hadesu znajduje się przy „płytach chodnika”, prowadzą do niego „oszklone drzwi”, a schodząc do niego Orfeusz napotyka dalej „labirynt korytarzy, wind”. Mitycznego Cerbera zastępują „elektroniczne psy”, najprawdopodobniej elementy systemu alarmowego lub elektroniczne zamki, które strzegą wejścia do szpitala. Miłoszowy Orfeusz nie odwraca się.

Mit Orfeusza został wykorzystany w reklamie Gucciego z 2016 roku.



Reiner Maria Rilke, Orfeusz. Eurydyka. Hermes


Groźne to były podziemia. – W ciemności,

jak inne dusze, sunęli bezgłośnie

podobni grudom surowego srebra.

A spod korzeni wytryskała krew,

co wnika w ludzi, ciężka jak z porfiru.

Innej czerwieni w tym mroku nie było. 

 

Były tam skały i wymarłe lasy,

i mosty nad przepaścią, i ów staw,

co wielką taflą, szarawą i ślepą,

wisi nad swoim niewidocznym dnem

jak ciemne niebo nad powierzchnią ziemi.

A poprzez łąki wiła się cierpliwie,

jak długi chodnik z bielonego płótna,

pusta, wąziutka, wydeptana ścieżka. 

 

I oto właśnie tą ścieżką już szli.

Na przedzie szczupły mąż w błękitnym płaszczu;

milczący, zapatrzony gdzieś przed siebie,

jakby nerwowo czegoś wypatrując,

pożerał drogę wielkimi kęsami,

nie przeżuwając kroków; jego ręce

zwisając ciężko, zaciśnięte w pięści,

zdawały się niepomne lekkiej liry,

która mu zrosła się z lewym ramieniem,

jak pnąca róża zrasta się z oliwką.

A jego zmysły były jak skłócone:

gdy jego wzrok jak pies wybiegał naprzód,

po czym zawracał i odbiegał znowu,

by na najbliższym zakręcie nań czekać –

to słuch i węch, przeciwnie, biegły wstecz.

I wydawało mu się momentami,

że tamtych dwoje, co miało iść za nim,

faktycznie idzie – że pną się pod górę.

Lecz potem znowu słyszał w tym jedynie

odgłos swych własnych kroków oraz płaszcza

łopoczącego na wietrze. A jednak

wciąż mówił sobie, że oni tam idą;

i głośno to powtarzał, aby słyszeć:

„idą, na pewno, jest ich tylko dwoje

i idą bardzo cicho”. I przypuszczał,

że obejrzawszy się (gdyby rzecz jasna

nie przekreślało to całego dzieła,

które się oto właśnie dopełniało),

na pewno by ich ujrzał tam za sobą:

jak ów posłaniec bogów, bóg wędrówki,

ze skrzydełkami u stóp i na czapce,

z jasnym spojrzeniem, z laską w prawej dłoni,

swą lewą ręką prowadzi – tak – ją. 

 

Ją, tak wielbioną, że lira załkała

jak żadna z płaczek, jak żaden chór płaczek;

i tak, że z tego lamentu powstało

raz jeszcze wszystko, cały świat na nowo:

las i dolina, ścieżka i osada,

pole i rzeka, i dzikie zwierzęta;

i że wokoło tego świata-z-płaczu

jak wokół Ziemi, jakiejś innej Ziemi,

zaczęło krążyć słońce i nieboskłon,

nieboskłon-z-płaczu z takimiż gwiazdami –

więc tak wielbioną! 

 

Lecz ona szła wiedziona ręką boga

krokiem spętanym przez wstęgi całunu,

drobiąc niepewnie, niczym niewzruszona.

Skupiona w sobie, jakby przy nadziei,

zupełnie nie zważała na mężczyznę,

który szedł przed nią, ani na tę ścieżkę –

ku życiu bądź co bądź! Skupiona w sobie.

W pełni istoty tego, co umarło.

I tą martwotą bez reszty dotknięta,

tą śmiercią całkowicie przesycona –

jak owoc swoją słodyczą i ciemnią –

tą śmiercią przecież ciągle dla niej nową,

nie rozumiała nic. 

 

Była jak gdyby znów niepokalana,

znowu dziewicza – niejako bez płci,

jak młody kwiat, co zwija się pod wieczór;

jej dłonie tak odwykły od dotyku,

że nawet to trzymanie jej za rękę,

jakże niewinne, ledwo odczuwalne,

i przez lotnego, skrzydlatego boga,

było jej przykre, nazbyt poufałe.

 

Nie była już tą piękną jasnowłosą,

którą poeta opiewał w swej pieśni,

ani zapachem, ani ciepłą wyspą

na tafli łoża, do której się zbliżał. 

 

Była jak długie rozpuszczone włosy,

jak wsiąkły deszcz, co dawno już nie pada,

jak rozproszony ogromny majątek. 

 

Była korzeniem, co pozostał w ziemi.

 

Dlatego też, gdy nagle bóg przystanął

i krzyknął z bólem: Odwrócił się jednak!,

nie rozumiejąc, zapytała: Kto? 

 

Lecz twarzy tego, który stał jak cień

w prześwicie wyjścia, na świetlistym tle,

nie można było poznać. Stał bez ruchu,

patrząc i patrząc, jak na owej ścieżce,

ciągnącej się jak chodnik pośród łąk,

posłaniec bogów, bóg wszelkiej wędrówki,

ze smutkiem w oczach zawraca bez słowa

w ślad za tą, która szła już w drugą stronę

krokiem spętanym przez wstęgi całunu,

drobiąc niepewnie, niczym niewzruszona. 

 

Przełożył Antoni Libera

Samson


Klasyczny mięśniak: gołymi rękami zabija lwa i wyrywa bramę miasta, oślą szczęką miażdży całą armię, siłą mięśni burzy budynek. Tak mogłaby się zacząć opowieść o Herkulesie, Supermanie albo każdym innym herosie.

Samson - bo o nim mowa - to klasyczne przedstawienie archetypu wojownika. Postać i historia Samsona, którego siła tkwiła we włosach, niemal od zawsze inspirowała artystów. Jego nadludzkie siły i nieroztropna miłość, która doprowadziła go do zguby, była świetną kanwą dla hollywoodzkich opowieści o starożytnym superbohaterze. 

Kadr z filmu Samson, reż. Bruce Macdonald (2018)

Historię Samsona przeniesiono na ekran kilkukrotnie. Hollywodzki Samson i Dalila z 1949 zdobył dwa Oskary, a w główne role wcielili się Victor Mature i Hedy Lamarr. Dość znana jest również telewizyjna ekranizacja z 1984 roku z Antonym Hamiltonem, nominowana do nagrody Emmy za "wyjątkowe fryzury" oraz film z 1996 roku, do którego muzykę napisał Ennio Morricone, z Erikiem Thalem w roli Samsona. W 2018 na ekrany weszła koprodukcja amerykańsko-południwoafrykańska o tym samym tytule, która została nisko oceniona przez krytyków.

Muskularny heros i bliskowschodnia femme fatale pojawia się na wielu płótnach, żeby wymienić chociażby Rubensa, Van Dycka czy Rembrandta, który namalował kilka obrazów, których tematem były heroiczne dzieje Samsona.

W okresie baroku i romantyzmu powstało kilka oper i oratoriów, z których najsłynniejsze jest dzieło Haendla z 1742 roku. Polski raper KęKę w 2018 roku nagrał utwór Samson, który znalazł się na jego płycie To tu.


Ostatni z sędziów

Historię Samsona poznajemy dzięki biblijnej Księdze Sędziów, pisanej przez wielu autorów między XII a VIII wiekiem p.n.e. Tak jak inne księgi Starego Testamentu, przedstawia ona o historię Izraela i składa się w znacznej części z fantastycznych opowieści o charyzmatycznych plemiennych bohaterach. Niektóre z nich - częściowo lub w całości - były obecne w mitologiach innych ludów starożytnych. 

Moment w historii Izreaela, o którym opowiada Księga Sędziów, to czas po wyjściu Żydów z Egiptu pod wodzą Mojżesza i wejściu do kraju Kanaan pod wodzą Jozuego, a przed zdobyciem Jerozolimy przez króla Dawida, czyli około 1200-1030 p. n. e. 

Bliskie sąsiedztwo Filistynów i liczne klęski w podoboju plemion kananejskich sprawiło, że naród żydowski wielokrotnie oddalał się od Jahwe, przyjmując bałwochwalczy kult bóstw lokalnych ludów.

To właśnie następujący po sobie "sędziowie" mieli zwracać Izrealitów na powrót ku Bogu Jedynemu.

Ostatnim z sędziów był Samson.


Narodziny superbohatera

Już jego narodzinom towarzyszyły nadprzyrodzone okoliczności.

Matka Samsona, żona Manoacha z Sorea, była niepłodna. Pewnego dnia - jak to się w Biblii zdarzało i zdarzać będzie - ukazuje się jej Anioł, obwieszczając jej, że pocznie i urodzi syna, który wybawi Izrael z okupacji filistyńskiej. 

Anioł nakazał jej surowo, że od urodzenia aż do śmierci, nie wolno ścinać mu włosów.

Na owe czasy taki nakaz nie był niczym nadzwyczajnym. W ówczesnym prawie żydowskim praktyka taka była nazywana nazireatem. Był to ślub albo nakaz Boży dotyczący powstrzymywania się od picia wina i strzyżenia włosów, unormowany w prawie żydowskim. Samson miał się tym samym stać nazirejczykiem.

Manoach i jego żona początkowo nie zdawali sobie sprawy, że tajemniczy mężczyzna, który przybył, by obwieścić im radosną nowinę, jest aniołem. Aniołowie, którzy pojawiają się w Biblii od czasu do czasu, nie przypominają bowiem tych skrzydlatych cherubinów, które znamy z późniejszego malarstwa czy popkultury. 

Dopiero kiedy Manoach przyniósł koźlę, aby poświęcić z niego ofiarę na ołtarzu dla Jahwe, tajemniczy mężczyzna wstąpił w płomień na ołtarzu i więcej go już nie widzieli.  

Eustache Leseur, Ofiara Manoacha, 1640

Love story

Oczywiście nie mógł Samson tak po prostu zakochać się w jakiejś dobrej i gospodarnej Żydówce. Upatrzył sobię na żonę pewną filistyńską piękność. Pomysł ten niezbyt spodobał się jego rodzicom: oto przyszły pogromca Filistynów chce poślubić Filistynkę. Niezbadane są wyroki niebios.

Był to bowiem zamysł samego Boga, który znalazł sposób, by poróżnić Izraelitów z Filistynami.

Udał się więc Samson wraz z rodzicami do winnic Timmy, gdzie mieszkała przyszła panna młoda, by prosić o jej rękę. Kiedy tam szli, na spotkanie wyszedł im lew. Samson rozdarł go gołymi rękami. A kiedy następnym razem szli tą samą drogą, na zaślubiny, w porzuconej wcześniej padlinie znalazł miód wraz z całym rojem pszczół. Wydobył miód z jej wnętrza, jadł i podał rodzicom, nie mówiąc im jednak, skąd go wziął.

Rubens, Samson walczący z lwem (1628)

Wesele trwało siedem dni. 

Z obawy przed Samsonem rodzice panny młodej postawili przy nim trzydziestu Filistynów, którzy mieli go pilnować.



Zagadka Samsona

W trakcie wesela Samson zadał im zagadkę: 

"Z tego, który pożera, wyszło to, co jest spożywane, a z mocnego wyszła słodycz". 

Założyli się o trzydzieści lnianych płaszczy i trzydzieści ozdobnych szat. Dość osobliwa nagroda dla trzydziestu facetów z pierwotnego plemienia.

Jako że Filistyni nie umieli znaleźć rozwiązania, a bardzo im na tych płaszczach zależało, udali się do panny młodej z taką oto propozycją:

"Namów swego męża, aby nam podał rozwiązanie zagadki, w przeciwnym bowiem razie zniszczymy ogniem ciebie i dom Twojego ojca". 

Propozycja naprawdę nie do odrzucenia.

Rembrandt, Wesele Samsona, 1638

Otóż przerażona małżonka tak bardzo naprzykrzała się Samsonowi przez kolejne dni, że w końcu uległ jej namowom i siódmego dnia podał jej rozwiązanie:

"Cóż słodszego niż miód, a cóż mocniejszego niż lew".

Samson przegrał zakład. Jako człowiek honorowy, ogarnięty duchem Pana, napadł na pobliski Aszkelon, gdzie zabił trzydziestu mężczyzn i zerwał z nich lniane płaszcze i ozdobne szaty, które oddał Filistynom, by dotrzymać danego słowa.

Rozgniewany na żonę, która zdradziła rozwiązanie towarzyszom, odprawił ją, oddał jednemu z nich i wrócił do domu swojego ojca.

Może nas zaskakiwać brutalność tej historii i budzić nasze, skądinąd słuszne, oburzenie na biblijne zwyczaje. Pamiętajmy jednak, że mit ten powstał ponad 12 tysięcy lat temu i prawdopodobnie takie właśnie obyczaje panowały wśród pierwotnych ludów. Przedmiotowe traktowanie kobiet nie było wtedy niczym nadzwyczajnym i nie ograniczało się tylko do starożytnych Hebrajczyków. Mojżeszowe "Nie zabijaj" nie odnosiło się do innych, ale wyłącznie do członków własnego plemienia. Dopiero dziesięć tysięcy lat później Jezus rozszerzył te zasady na wszystkich ludzi. Również jego bezwzględny zakaz odprawiania żony, jak wtedy pojmowano rozwód, był wobec ówczesnego prawa bardzo postępowy. Wcześniej bowiem, odprawiona kobieta traciła wszelkie źródło utrzymania i społeczny szacunek. 


Czas zemsty

Kiedy opadł gniew, po kilku dniach Samson postanowił odwiedzić swoją żonę, ale jej ojciec zabronił mu się z nią spotkać, oferując w zamian swoją drugą córkę. Obrażony tą odmową Samson uznał, że nie będzie miał winy, jeżeli teraz, kiedy zabrania mu się spotkania z legalnie poślubioną żoną, wyrządzi jakąś szkodę Filistynom.

Zemsta była tyleż spektakularna, co okrutna. Zebrał trzysta lisów, związał ich ogonami po dwoje, a między nim umieścił pochodnie i podpalił je. Listy rozbiegły się po polach, podpalając plony.

Samson zapowiedział, że nie spocznie, dopóki nie zemści się na nich za to, co mu zrobili.

W odwecie Filistyni najechali na Judejczyków. 

Trzy tysiące mieszkańców Judy udało się do Samsona, opowiadając o o najeździe. Judejczycy oznajmili mu, że przyszli go związać i oddać w ręce Filistynów.  Samson nie protestował. Kazał im jedynie przyrzec, że sami się na niego nie targną, a kiedy mu to obiecali, dał się im związać powrozami i oddać w ręce najeźdzców, który przyjęli go z okrzykami triumfu. 

Samson jednak opanowany duchem Pana zerwał więzy, znalazł nieopodal świeżą oślą szczękę, którą chwycił i zabił nią armię najeźdźców, w liczbie tysiąca mężczyzn.


Po zwycięstwie, przez dwadzieścia lat sprawował rządy nad Izraelem.


Dalila

Pewnego dnia zakochał się w Dalili z doliny Sorek.

Biblia nie rozpisuje się za bardzo o tej miłości - tę lukę wypełniły późniejsze opowieści, obrazy, muzyka i filmy,

Elisabeth Hurley i Eric Thal, Samson i Dalila, 1996

Pewnego dnia władcy filistyńscy dostrzegli szansę, by wykorzystać słabość Samsona do kobiety. Udali się do niej, żeby namówiła Samsona, by zdradził jej tajemnicę swojej siły. Każdy z nich obiecał jej tysiąc srebrników. 

Trzeba przyznać, że Dalila nie owijała w bawełnę. Powiedziała do niego wprost: "Powiedz mi, proszę cię, gdzie tkwi twoja wielka siła, i czym by cię można i obezwładnić". 

Samson oszukał Dalilę. 

Powiedział, że jeśli zwiąże go siedmioma surowymi linami, wtedy zostanie obezwładniony. Tak zrobiła. Ale gdy przyszli po niego Filistyni, zerwał powrozy i ich rozgromił. 

Scena ta powtórzyła się wiele razy. Ilekroć Dalila prosiła Samsona, by wyjawił sekret swojej siły, wypominając mu wcześniejsze oszustwa, tylekroć Samson wymyślał nowy rodzaj więzów, którymi będzie go mogła obezwładnić.

Pewnego dnia, przyszła do niego i zarzuciła mu, że nie może jej kochać, skoro nieustannie ją oszukuje. Odtąd codziennie robiła mu wyrzuty, aż w końcu otworzył przed nią serce i zdradził, żę jego siła tkwi we włosach:

"Głowy mojej nie dotknęła nigdy brzytwa, albowiem od łona matki jestem Bożym nazirejczykiem. Gdyby mnie ogolono, siła moja odejdzie, osłabnę i stanę się zwykłym człowiekiem."

José Echenagusía, Samson i Dalila, 1887

Kiedy przyszła noc, Dalila uśpiła Samsona na swoich kolanach i przywołała pewnego mężczyznę, by ogolił mu głowę. Po czym obezwładniła go i przywołała Filistynów. Ci wyłupiwszy mu oczy, zaprowadzili go do Gazy, gdzie przykuty dwoma łańcuchami z brązu musiał w więzieniu mleć ziarno.

Filistyni zaczęli świętować swoje zwycięstwo. Oddawali cześć swojmu bogu Dagonowi, którego chwalili za jego wielkość.

Tymczasem Samsonowi rosły włosy.

Pewnego dnia, w trakcie jednej takiej celebracji, kazali przywołać Samsona, by móc się z niego naśmiewać. Wysłano chłopca, by go przyprowadził. Ślepy Samson poprosił go, aby przywiódł go pod kolumny, na któych wspiera się dom, w którym przebywali wszyscy włądcy filistyńscy, a na którego dachu zgromadziło się trzy tysiące mężczyzn.

Samson przywołał wtedy Boga:

"Panie Boże, proszę Cię, wspomnij na mnie i przywróć mi siły przynajmniej na ten jeden raz! Niech pomszczę raz jeden na Filistynach moje oczy!"

Wtedy ujął dwie kolumny, na których opierał się cały dom, szarpnął nimi, a dom runął na wszystkich, grzebiąc w swoich gruzach Samsona razem z innymi. 


Wszystkie cytaty pochodzą z: Biblia tysiąclecia, wydanie piąte, Poznań 2000.


Interpretacje

Opowieść o Samsonie dorobiła się wielu interpretacji chrześcijańskich. 

Święty Paweł w Liście do Hebrajczyków wychwalał go za jego wiarę. Ambroży, biskup Mediolanu i Ojciec Kościoła żyjący w czwartym wieku przedstawiał Dalilę jako filistyńską prostytutkę i przestrzegał, że mężczyźni powinni unikać małżeństwa z innowierczyniami, powołując się na zakończenie tej pozamałżeńskiej miłości.

Wielu chrześcijańskich autorów widziało w Samsonie zapowiedź (prefigurację) Chrystusa, dostrzegając takie podobieństwa w ich życiu jak zwiastowanie narodzin przez aniołów, którzy zapowiedzieli, że jeden i drugi ocalą swój lud. Tak jak Samson pokonał lwa, tak Jezus pokonał szatana; Samson został zdradzony przez Dalilę, a Jezus przez Judasza, obydwaj sprzedani za srebrniki.

Współcześni mitoznawcy, widzą z kolei w Samsonie ludowego bohatera i porównują go z Heraklesem. Obydwaj zabili gołymi rękami lwa oraz wyrwali miejską bramę. Obydwaj zostali zdradzeni przez kobietę - Samson przed Dalilę, a Herakles przez Dejanirę i obydwaj ponieśli śmierć ze swojej winy. 

Niektórzy współcześni intepretatorzy (m. in. Brian Wicker Samson Terroristes: A Theological Reflection on Suicidal Terrorism - za angielską Wikipedią) widzą w Samsonie samobójcę-terrorystę i porównują go do zamachowców na World Trade Centre w 2001 roku.




Orfeusz

Był pierwszym człowiekiem, który żywy zszedł do piekła i żywy z niego wyszedł. Jego śladem poszedł później Herakles, Wergiliusz, Jezus i Dan...